Witam Was po prawie miesięcznej nieobecności spowodowanej jak wiadomo sesją zimową, brr. Dzisiaj miałam ostatni (mam nadzieję!) egzamin, oby obyło się bez poprawek!
W końcu zaczynam nadrabiać zaległości blogowe i towarzyskie. Po zakończonej sesji mam tyyyle planów- a co uda się zrealizować, to zobaczymy :)
Po pierwsze i NAJWAŻNIEJSZE- chcę znowu systematycznie ćwiczyć, ten semestr dał mi naprawdę w kość i nie miałam na to czasu, ale teraz postanowiłam to zmienić. Razem z koleżanką kupujemy więc karnety Open do fitness clubu i kolejne wyzwanie z Chodakowską.
Mam nadzieję też, że przyjmą mnie znowu do tej pracy, bo nie mówiłam, ale musiałam z niej zrezygnować, bo najzwyczajniej w świecie nie poradziłabym sobie ze studiami.
A teraz przechodząc do sedna sprawy, przedstawiam Wam bestsellerowy rozświetlacz marki the Balm- słynna Mary-Lou Manizer :)
Rozświetlacz zapakowany w eleganckie pudełeczko w stylu retro, jak to marka ma w zwyczaju, zaopatrzony w praktyczne, duże lusterko.
Skład: Mica, Isoeicosane, Polyethylene, Boron Nitride, Polyisobutene, Ptfe, Silica, Synthetic Wax, Dimethicone, Titanium Dioxide, CI 77891, Iron Oxides CI 77491.
Niestety światło dnia dzisiejszego w moim pokoju pozostawia wiele do życzenia, dlatego zdjęcia wyszły nieco zbyt ciemne.
Za pojemność 8,5 g zapłacimy jakieś 65zł. Tyle zapłaciłam ja kupując produkt w drogerii internetowej cocolita. Nie jest to produkt tani, jednak baaardzo wydajny, więc kupując Mary-Lou będziemy sukcesywnie używać go bardzo długi czas.
Co obiecuje producent?
"Mary-Lou Manizer jest jedwabiście gładkim pudrem, łatwym w aplikacji o delikatnym miodowo-złotym odcieniu, iskrzący i pięknie odbijający światło. Dają efekt smugi światła, jaki można zobaczyć na modelkach z pokazów mody. Kosmetyk sprawia, że skóra dostaje naturalnego blasku, wygląda delikatniej i młodziej. Nie widać na niej drobinek, ani jasnej plamy. Jest bardzo trwały, utrzymuje się na skórze przez wiele godzin."
Muszę przyznać, że wszystkie obietnice zostają spełnione. Rozświetlacz ten daje bardzo delikatny, subtelny i bardzo naturalny efekt, który można stopniować. Nie ma w nim żadnego tandetnego brokatu, konsystencja jest taka jakby wręcz kremowa, nie sucha. Dzięki temu kosmetykowi nasza skóra wygląda na wypoczętą i taką świeżą.
Produkt bez wątpienia tworzy efekt tafli na skórze. Wśród wszystkich tych ochów i achów, mam problem z tym kosmetykiem. Nie potrafię go odpowiednio sobie zaaplikować, żeby wyglądał on naprawdę ładnie, ponieważ mam cerę mieszaną i wydaje mi się jakby przez to świeciła się jeszcze bardziej. Może któraś z Was doradzi mi jak powinnam się obchodzić z takim produktem, czy może muszę z niego zrezygnować?
Parę moich fotek, zaznaczone powieki i delikatnie szczyty kości policzkowych + okolice oka.
Będę bardzo wdzięczna za wszelkie rady! :)
Pozdrawiam,
J;*